Zafascynowani fizjoterapią sportową - Radosław Składowski

Zafascynowani fizjoterapią, odc. 4 – Radosław Składowski

12

18556

Radosław Składowski – zafascynowani fizjoterapią sportową

Dzień dobry, dzięki, że znalazł Pan dla nas czas. Patrząc na Pana kalendarz szkoleń nie mogło to być łatwe.  Miewa Pan czas dla siebie?

  • Prosiłbym o nieużywanie wobec mnie formy grzecznościowej Pan – mam wrażenie, że mnie to wciska w rolę, która będzie mi odbierać swobodę wypowiedzi (śmiech). Przez kilkanaście lat żyłem w poczuciu, że nie mam czasu dla siebie, aż w końcu dotarło do mnie, że nie ma podziału na czas dla mnie i nie dla mnie, że jest tylko tu i teraz, które nie może być inne niż tylko moje. Jeśli nachodzi mnie myśl, że oto poświęcam swój czas innym (w domyśle – niepotrzebnie), to kontruję to zaraz refleksją o „tu i teraz” i od ręki robi się przyjemniej.

 

Dobrze, Bardzo nam miło. Zatem Radku za kogo się uważasz? Kim wg Ciebie teraz jesteś?

  • W dziedzinie medycyny manualnej jestem i zawsze byłem kimś w rodzaju garażowego majstra, który przy okazji swoich hobbystycznych zajęć stał się wynalazcą. O tych wynalazkach z czasem zrobiło się głośno, no i dzięki nim jestem tu gdzie jestem.

 

A gdzie widzisz siebie za 5 lat?

  • Ciągle w „garażu” tyle, że wynalazki z tego ”garażu” zna już cała terapeutyczna Polska (śmiech).  Czasami mi się marzy by metody pracy, którymi się dzielę upowszechniły się na tyle, by stały się realną alternatywą czy może dopełnieniem dla medycyny klasycznej.

 

Mówi się o Tobie, że jesteś bardzo energiczny, że potrafisz prowadzić po 14 godzin szkolenie, 3 dni z rzędu, a później masz jeszcze siłę, żeby spędzić czas z grupą na luźnych rozmowach. To dość nietypowe podejście i jak to robisz?

  • Bardzo lubię to robić, można powiedzieć, że robię to hobbystycznie, a na hobby zawsze znajdzie się energia. Odnoszę wrażenie też, że Spała przyciąga świetnych ludzi. Chyba, że to my ich przyciągamy? (śmiech)

 

 

To dlatego, że uprawiasz jogę, medytacje? I czy to prawda?

  • Jogę nie, medytację tak.

 

Co w ogóle myślisz o medytacjach?

  • Powiedziałeś  – o medytacjach…O medytacjach w liczbie mnogiej można mówić tylko, gdy mówi się do początkujących. Po osiągnięciu pewnego etapu wie się już, że jest tylko jedna medytacja – stan wyjścia poza myśli, albo inaczej stan ustania myśli. Przebywanie w tym stanie co prawda różnie głęboko rozwija poszczególnych adeptów, ale pozostawia u nich wszystkich ten sam wniosek i tą samą postawę: wszystko czego potrzebujemy do bycia spełnionym już mamy, uświadamiamy to sobie osadzając naszą świadomość w stanie tu i teraz. Wspaniałym nauczycielem, który niezwykle prostymi metodami wprowadza adepta w tu i teraz jest Jarek Gibas znany jako coach transpersonalny, czyli taki gość co trenuje w sztuce odkrywania rdzenia „Ja” pod stertą mylnych utożsamień.

 

Osobiście znamy i uwielbiamy Pana Jarka. Wiem, że Sławek jest też zafascynowany jego książkami. Troszkę jednak zmienię kierunek rozmowy, ponieważ jest to blog o fizjoterapii, a troszkę odbiegliśmy od tematu. Jesteś ortopedą, ale zajmujesz się terapią manualną. Co Cię skłoniło do odejścia skalpela?

  • Pod koniec roku 2003, to jest po kilku miesiącach od ukończenia kursu u Grześka Jabłońskiego, czułem, że nie dam rady pogodzić dwóch odmiennych, czasem wręcz sprzecznych systemów wartości – tego oficjalnie medycznego i tego, który powstał wskutek „uwolnionego” sposobu postrzegania fizjologii i patologii narządu ruchu. Coraz bardziej przeszkadzało to w pracy na oddziale i w publicznej przychodni. Jak zwykle w takich razach z odsieczą przychodzi los – wykorzystałem perturbacje kadrowe w moim macierzystym oddziale i sprowokowałem, by mnie zwolniono. Od tej pory jestem szczęśliwie sobie panem.

 

A bioenergoterapia? Co o niej myślisz?

  • A o co konkretnie pytasz? Czy wierzę w istnienie „bioenergii”? Czy może co sądzę o jej skuteczności?

 

Powiedzmy co mógłbyś powiedzieć o podstawowej sprawie dla tych rozważań, czyli o domniemanych subtelnych energiach otaczających żywe organizmy?

  • Ok, rozumiem. Osobiście wolę nazywać je polem morfogenetycznym. Brzmi to mniej egzaltowanie, a bardziej ściśle. Przy czym nazwę pole morfogenetyczne stosuję bardziej w znaczeniu embriologa Aleksandra Gurwitscha, który stworzył to pojęcie, niż w kategoriach Ruperta Sheldrake’a, najbardziej znanego z kolportażu tego pojęcia.

Hm… Odpowiem Ci w taki sposób: zbyt dużo mam osobistych doświadczeń ze zjawiskami dokonującymi się w obrębie tego pola, by móc je ignorować w imię paradygmatów naukowych wykluczających istnienie tego co naukowo niemierzalne i niepoliczalne. Przyjąłem inną postawę. Nie czekając na to, aż na styku fizyki i biologii powstanie akceptowalna teoria wyjaśniająca fakty, postanowiłem (jak mam to w zwyczaju) – wykorzystać empiryczne przejawy działania pola morfogenetycznego do praktycznych zastosowań terapeutycznych.

Jak wiesz stosujemy kilka wcale nie subtelnych sposobów do uwalniania od silnego bólu lub do przywracania wieloletnich ubytków czucia przy pomocy technik, których inaczej jak przez zjawiska pola wytłumaczyć się nie da…

 

Ok, korciło mnie to pytanie, ale celem tego wywiadu ma być pomoc w ustaleniu własnej drogi w karierze fizjoterapeuty. Możesz coś takiemu młodemu fizjoterapeucie doradzić? Od czego ma zacząć, co ma czytać?

  • Po pierwsze potrzebna jest wyraźna wizja celu.

Po drugie potrzebny jest żywy wzór, mentor, np. starszy kolega z branży, ktoś kto już dotarł do podobnego celu lub znacznie się do niego zbliżył. Jest on dla nas najbardziej przekonującym dowodem, że nasze plany i marzenia są możliwe do realizacji.

Myślę, że im ambitniejszy mentor, a najlepiej kilku, tym wyżej pociągnięty w górę będzie adept.

Prosty system mistrz-uczeń czyli sposób, który sprawdza się od tysiącleci we wszystkich kulturach,  wydaje się być w tej sprawie nie do przebicia.

 

Intryguje mnie jak Ty zaczynałeś?

  • Od miłości do anatomii narządu ruchu na pierwszym roku medycyny.

 

Miałeś jakieś osobowe inspiracje?

  • Wspomniany Grzegorz Jabłoński – inżynier mechanik, a w dziedzinie medycyny manualnej właściwie samouk. Podstawowy kurs u niego odbyłem w latach 2002-2003, a kilka doskonalących w 2007. Po latach mogę powiedzieć, że podstawowa nauka jakiej udzielił mi Grzesiek, dotyczyła metodyki samodzielnego myślenia i wnioskowania, zaś w sferze technicznej umiejętności ryglowania przez oscylację  podczas wykonywania manipulacji, co nadawało tymże manipulacjom niezwykły wdzięk i lekkość. Wcześniej tego nie znałem.

 

Co Cię skłoniło, do pracy klawikami kiedy metoda ta nie była jeszcze aż tak popularna?

  • Z wielu źródeł docierały do mnie pogłoski o wielkiej skuteczności metody klawiterapii, którą opracował Ferdynand Barbasiewicz. Było to w 2006 r. Chciałem się bardzo tego nauczyć, ale w tamtym czasie nie mogłem się na kurs klawiterapii udać, więc skłoniłem dwójkę znajomych, częściowo pokrywając koszty szkolenia, żeby ten kurs odbyli niejako „w moim imieniu”. Jedną z tych osób był Alek Bielecki. Osobiście kurs u Ferdynanda skończyłem w roku 2008. Pomnożenie działań medycyny manualnej przez efekty klawiterapii fenomenalnie podniosło moją skuteczność i dało pole do prac eksperymentatorskich, których  efekty  doprowadziły mnie do miejsca, w którym dziś jestem.

 

Prosiliśmy, abyś rzucił okiem na ofertę naszego sklepu, po to bym mógł zapytać z czego korzystasz z naszego asortymentu i czego nam brakuje?

  • Co u Was zamawiam? Igły, igły, igły, Stadiopastę, igły. Ślusarkę czyli Piny i Katy mam jeszcze ze starych, kombatanckich czasów.

 

Igły? Dużo igłujesz? Gdzie się uczyłeś igłowania? Kto to w Tobie zaszczepił?

  • Pierwsze suche igłowanie wykonywałem jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku jako wersję blokad sterydowych bez podania sterydu (śmiech). Można powiedzieć, że na moim ówczesnym poziomie wiedzy po prostu celowo stosowałem placebo, gdy podanie iniekcji ze sterydu było z jakiegoś powodu przeciwwskazane. Zdumiewała mnie wtedy olbrzymia skuteczność niektórych aplikacji mimo braku czynnika farmakologicznego. Pierwsze wyjaśnienia tego zjawiska znalazłem wtedy w książce Karela Levita.

Jaki jest kolejny etap Twojego rozwoju? Czy planujesz jakieś szkolenia by poszerzyć własną wiedzę?

  • Nie.

 

To jak się uczysz?

  • Obsesyjnie oglądam atlasy anatomiczne, analizuję przypadki pacjentów, by znaleźć zależności, no i najważniejsze – w pracy z tzw. trudnymi przypadkami poddaję się często instynktom i przeczuciom w wyborze środków – a jak „niespodziewanie” zaskoczą i pojawi się sukces leczniczy to „obstawiam” rozmaitymi hipotezami to co się wydarzyło podczas „uzdrawiania”. Od tego jak trafnie w tej fazie postawię sobie pytania zależy jak skuteczne techniki i metody opracuję.

 

Czy zdarza  Ci się przepisywać jeszcze jakieś recepty?

  • Jedną na rok.

 

I ostatnie, klasyczne zadawane pytanie : rozciąganie przed czy po treningu?

  • Mam w asortymencie technikę idealną na błyskawiczne zwiększenie elastyczności przed treningiem. Dodatkowymi jej zaletami jest szybkie przekrwienie tętnicze części ciała najbardziej podatnych       na przeciążenia /urazy oraz podnosząca poziom pobudzenia psychicznego. Technika ta wiąże       się z bardzo dynamiczną stymulacją tego co można nazwać szlakami węzłów wegetatywnych.  Robiliśmy przy pomocy tej techniki próby na sportowcach i joginach – wynik był zawsze taki, że w kilkadziesiąt sekund osiągali oni pełny, a czasami wręcz rekordowy zakres rozciągnięcia w pozycjach typu mostek czy szpagat.

Natomiast po treningu zastosowałbym raczej ćwiczenia przywracające prawidłową kolejność współnapięć oraz kierunku pracy mięśni pracujących w tzw. łańcuchach synkinetycznych. Wiem, że ostatnie zdanie zabrzmiało może przesadnie ogólnikowo, w związku z tym posłużę się przykładem: jeśli podczas oddychania poprzez odpowiednie współruchy zmusimy mięsień najdłuższy grzbietu by włączył się do pracy podczas wdechu (choć nominalnie jest mięśniem pomocniczym wydechowym) zaś mięsień zębaty tylny górny do obniżania kręgu C6 w kierunku żeber, zamiast unoszenia żebra II-V ku górze, nastąpi rozluźnienie bolesnych miogeloz mięśni skośnych brzucha i zębatych przednich. Miogelozy te osłabiają funkcję tych mięśni jako stabilizatorów tułowia i tym samym osłabiają siłę kończyn, dając spadek wyników. A, że trening specjalistyczny często jest powodem przeciążenia stabilizatorów tułowia, stąd pomysł na stosowanie tego typu ćwiczeń.

 

Niesamowity wywiad. Serdecznie Ci dziękuję.

  • Również dziękuję, było miło!

Jak bardzo podobał Ci się ten wpis?

Kliknij na gwiazdkę aby ocenić

Średnia ocena 5 / 5. Liczba głosów: 13

Brak głosów. Oceń jako pierwszy!

Publikowane w niniejszym portalu treści o charakterze medycznym mają cel wyłącznie informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Nie mogą w jakikolwiek sposób zastąpić wizyty u lekarza, lekarskiej porady, zaleceń lekarza, czy też postawionej przez lekarza diagnozy.

Wszystkie treści zamieszczone w Serwisie, w tym artykuły dotyczące tematyki medycznej, mają wyłącznie charakter informacyjny. Dokładamy starań, aby zawarte informacje były rzetelne, prawdziwe i kompletne, jednakże nie ponosimy odpowiedzialności za rezultaty działań podjętych w oparciu o nie, w szczególności informacje te w żadnym wypadku nie mogą zastąpić wizyty u lekarza.

AcusMed Blog

To nasi specjaliści od wyboru odpowiednich produktów do rehabilitacji sportowej, akupunktury, kinesiotapingu i nie tylko. Rozwiewają wątpliwości oraz podsuwają cenne wskazówki i ciekawostki na temat fizjoterapii.

Wspomagaj się wiedzą innych, bądź na bieżąco!
Dołącz do Facebookowej grupy "Pogadajmy o fizjoterapii"


2 komentarze do “Zafascynowani fizjoterapią, odc. 4 – Radosław Składowski”

  1. Tak. Zgadzam sie z takim podejściem do leczenia. Jednak są w Polsce lekarze bo już myślałem że zostali tylko biznes-lekarze. Moim zdaniem lekarz na pierwszym miejscu dba aby pacjent był zdrowy a na drugim o swoje finanse. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *